28 listopada 2008

Czarol urodzinsy miał


Posted by Picasa

27 listopada 2008

no i mam przyjaciółkę w Delhi!

a - napisali - na onecie , że dzień wcześniej w hotelu była polska impreza! okropnie nieprzyjemne. islamiści, wariaci, nacjonaliści, cholerawiektojeszcze. przypominają się walki Hutu z Tutsi, Tutsi z Hutu oraz HutuiTutsi z misjonarzami chrześcijańskimi. kto z kim by nie walczył, to i tak kończyło się maczetowaniem zakonnic. cuj wie czemu te zakonnice to taka plugawa nacja, że każden jeden monster musi sobie pomaczetować. np. żołnierze napoleońscy nie poprzestający na gwałtach na żyjących (czasem) jeszcze zakonnicach, to wywlekający zakonnice i mnichów z krypt i układający dostojne nieboszczyki w karykaturalnych pozach kopulantów na sobie, albo hiszpański obłęd z okolic Franko, gdzie i duchowni nieboszczycy poddawani byli przemocy fizycznej, po gwałt włącznie...
unde malum.

gorillaz & Kocziczaz. imieninsy.

Posted by Picasa

co mię wkurza niepomiernie,

to, że Sikorskiego sojusznik w majtkach i koszulce pochował. kwestia: czy zamach, czy wypadek i - ewentualnie - kto zamach, jest w tej chwili poza nawiasem, choć na marginesie nawiasu warto zastanowić się nad tym, czemu to to cały czas utajnione [w zamierzchłej przeszłości narzeczony, zwany Kórczakiem, zwierzył sie kwie z tego, iż drży z podniecenia i sika i czeka na odtajnienie po 50-ciu latach tajemnicy wojskowej wokół Sikorskiego... śmy już nie narzeczeństwo, lat minęło xxxxxx, a po 50-ciu utajniono na następne, co przypomniało kwie obu panów: Generała i Kórczaka właśnie].
bo, niby, że w liberatorze do snu układał się... mądrzy mówią, że w liberatorze sukinsyńskie zimno i nawet układając się, zaszyłby się we flanelową pidżamę i - kto wie - sweter z merynosowej wełny. ja także nie bardzo mogę uwierzyć, że zaraz po wejściu na pokład Generał pocwałowałby do swojej kabinki i ledwie liberator oderwał kółka, zzuwałby z siebie odzież, rwąc na strzępy w popłochu, żeby na pewno zdążyć z rozebraniem się do rosołu na big bum. mniejsza o to.
nic mnie jednak tak nie wkurza, jak to, że po wyłowieniu całej tej stalowej trumny, przeprowadzeniu badań i śledztwa, nie ubrano dostojnego nieboszczyka, premiera, do cholery przecież!, sojuszniczego państwa, w należny mundur, lecz, jak żula: w majtkach i koszulce. po prześledzeniu tych wszystkich obrządków i rytuałów śmiertelno-grzebalnych, tak w kontekście kulturowym, jak w historycznym i antropologicznym, dochodzę do wniosku, że zakrawa to na takie prymitywne i pierwotne nasikiwanie na zwłoki pobitego wroga. zresztą... spójrzcie na triumfalne małpy w Odysei kosmicznej 2001, albo zdejmowanie skalpów, czy włóczenie Hektora dookoła murów Troi. i, o ile, stojący na znacznie wyższym poziomie cywilizacyjnym helleński pergamończyk stawiając pomnik własnemu triumfowi, ukazuje pobitego Gala, jako tytana i herosa [czym podnosi także i własną waleczność i siłę, bo, o ile zdeptać karalucha potrafi każdy, - jeśli tylko go dogoni - to już zdeptać słonia umie niewielu]. tek. zatem - osobistem, skromnem zdaniem - pochówek Sikorskiego w majtkach zakrawa na: drwinę?, poniżenie? no właśnie: na co? brytyjski pragmatyzm w połączeniu z kolonializmem daje kuriozalne efekty.
ale, chapeau bas!, wczorajsza uroczystość z bijącym, minorowym, Zygmuntem piękna bardzo!

25 listopada 2008

wycięli

w okolicy domu w ostatnim czasie kilka drzew. przeszkadzają: ptaki siedząc srają na maski zaparkowanych pod drzewami aut, to znów spadają nasiona ple ple ple. więc wycięli. szybka akcja. ludzie w pracy, przyjeżdża ekipa ciach ciach i wracasz z pracy - nie ma drzewa. zatem obecnie pod oknami, na ostańcach, sypiają setki wron i kawek. zasypiają w różnej porze, wzajemnie się budzą, podrażnione kraczą, ciumkają, mlaskają.
kot zakochany w piłeczce kauczukowej. turla nią po podłodze, podaje z łapy do łapy, drybling, naskoki, miaukania, szaleństwa. a powiedziałby mi kto, że piłeczka kauczukowa może być zachwycająca, to nie uwierzyłabym.

ragtime

Walker gra Chopina. Senne niedzielne popoludnie. Altana i ogród zalane leniwym lipcowym światłem. Szlachetne smukłe palce czarnoskórego pianisty biegają, jak nerwowe pająki po klawiszach. Inwersja barwna.

misiunio mówi

że mam byc Prukwoodporna, że najmie mi Wiktora i Jurija z ich beemką na kaliningradzkich nomierach. ta idea, ona kusi: Jurij i Wiktor dowoziliby mnie, jak jakie tlenione kurwiszcze pod stary BUW i czekali w holu, aż skończę zajęcia! blast, byłoby to - hmmm - w pewien paradoksalny sposób urocze. jednak, skoro darowanemu Wiktorowi nie zagląda się w zęby, może pokazać się, że rzeczony posiada pewne defekty. nobless oblige. zatem pozostajemy w kręgu splendid isolation i udajemy sie raczej do izolatki, aniżeli do beemki.

24 listopada 2008

pirszy

śnieg co prawda spadł już wczoraj, a być może, że nawet pozawczoraj, jednak ignorowałam rzeczywistość i przyszło mi zmierzyć się z nią dziś. a zatem nastał śnieg, dzień pierwszy